29 listopada 2008

Szybka refleksja

Wielu liberałów i innych wolnorynkowców twierdzi, że obecny system oświaty jest nieskuteczny i niewydajny jeśli chodzi o zaspokajanie potrzeb edukacyjnych społeczeństwa. Ja, zaryzykuję i nie zgodzę się, jakoby tak do końca było. Otóż obecnemu systemowi należy się spory komplement. Komplement za solidność i skuteczność w służeniu państwu, którego jest przecież częścią. System państwowej edukacji, tfu, indoktrynacji polegającej na wmówieniu nam, już od pierwszych dni w szkole, o konieczności istnienia tego systemu za pomocą pseudonaukowych argumentów, których miałkości nawet nie jesteśmy w stanie zrozumieć (bo tak jesteśmy uczeni).

Systemu indoktrynacji na tyle perfidnego, że gdy dochodzi do zwiększania się kompetencji państwa w nasze życia, jak na przykład propozycja wydłużenia okresu trwania podstawówki, to choć nam, współczesnym ludziom, ten pomysł wydaje się niewłaściwy, mimo że brak wystarczających środków materialnych, to tak czy inaczej, jakby mimowolnie bronimy owego chorego systemu rękoma i nogami, by za kilka tygodniu, miesięcy, lat na nowo przejść z tym do porządku dziennego.

Śp. Albert J. Nock miał rację pisząc w swym świetnym, choć przemilczanym dziele pt. Państwo - nasz wróg, że: Każda interwencja ze strony państwa umożliwia następną interwencją, ta z kolei jeszcze następną i tak dalej w nieskończoność. Czego skutkiem jest rozrost struktur biurokratycznych, a te z kolei sprawiają, że społeczeństwa1 pod butem państwa stają się coraz bardziej zobojętniałe. Zwłaszcza tych z nas, którzy wierzą, iż owe interwencje są naturalne i konieczne2. Jednak jak zauważa filozof: Dotyczy to także ogromnej większości, która nie ma żadnej jasnej koncepcji państwa, lecz akcentuje je jako coś, co po prostu istnieje i która nigdy nie zastanawia się nad nim, z wyjątkiem sytuacji, kiedy jakaś państwowa interwencja niekorzystnie odbija się na ich interesach.

Czy tak musi być?

1 Patrz, A.J.Nock, Państwo - nasz wróg, Wyd. PRESTIGE, Lublin - Rzeszów 2004, strona 136.

2 Por. ibidem.


27 listopada 2008

Liberalizm a libertarianizm

Ktoś mógłby powiedzieć: -zaraz, przecież to to samo, dwie nazwy określające ten sam desygnat. Trudno się z tym nie zgodzić, bo zarówno dla liberałów jak i dla libertarian najważniejszymi wartościami są: wolność jednostki, swoboda gospodarcza etc. etc. Ogólnie rzecz biorąc ta sama aksjologia. Niestety w tym miejscu podobieństwa się kończą, otwierając drogę różnicom, które nie zauważone przyczyniają się do wielu błędnych wniosków. Wiadomo, że jak się zaczyna od fałszywych bądź nie do końca sprawdzonych przesłanek, to tak bywa. Czasem można trafić co prawda na wniosek prawdziwy, ale i tak takie wnioskowanie można o kant tyłka rozbić.

Tyle z wykładu o logice. Resztę musicie odrobić sami... ;)

Co do meritum sprawy, a raczej moich inspiracji, to było ich wiele, ale na potrzeby tego bloga mogę wyróżnić jedno osobliwe pojęcie - państwa libertariańskiego. Prawdopodobnie autorowi stwierdzenia chodziło, ni mniej ni więcej, jak o państwo oparte na zasadach liberalizmu, czyli państwo przestrzegające zasad spisanych przez pana Locke'a i innych dżentelmenów. Aczkolwiek gdyby wziąć to określenie na poważnie, to nawet z punktu widzenia liberalizmu by ono nie wytrzymało, gdyż choć liberałowie uznawali państwo za konieczne do istnienia zharmonizowanego społeczeństwa opartego na dobrowolnych relacjach, to jednak nie byli na tyle ślepi, by nie zauważyć, iż owa instytucja sama w sobie nie jest dobra - jest złem. Koniecznym, ale złem. Taka niedola liberałów..

Czym jest libertarianizm?

Najkrócej mówiąc jest to doktryna filozoficzna1, której głównym aksjomatem jest zasada o 'nieagresji', dalsze jej konsekwencje są logicznymi wnioskami wyprowadzonymi z owej zasady, czyli to, że nikomu nie wolno dokonać zaboru czy kradzieży własność kogoś innego, że dobrowolność jest moralna, zaś przymusowość nie, że dobrowolnie zawierane umowy powinny być przestrzegane etc. etc.

Czym dla libertarian jest państwo?

Trzymając się ścisłych definicji jest to instytucja posiadająca monopol terytorialny i wyzyskująca mieszkańców owego terytorium przy użyciu przymusowo pobieranych danin, czyli podatków. Jeżeli dana organizacja nie spełnia, choć jednego z powyższych warunków, to nie może być, w świetle logiki, nazywana państwem2.

Także sami widzicie, że twierdzenie, iż jakieś państwo jest libertariańskie, to po prostu absurd oparty na niezrozumieniu definicji.

Ale wracając do liberalizm per se, czy można go scharakteryzować jednoznacznie tak jak libertarianizm, jako usystematyzowaną koncepcję moralną? Czy może twierdzenie, że jest tyle liberalizmów, ile kultur i krajów, w których powstały jest bliższe prawdy?

Sami spróbujcie moi drodzy odpowiedzieć na to pytanie.

Ja znając dobrze jedynie znikomą część dzieł w tej materii, opierając się na cudzych zasłyszanych opiniach, mogę powiedzieć, jakoby nie istniał monoliberalizm, lecz wiele poliliberalizmów. Z których każdy akcentuje wolność w innym stopniu, co wg mnie jest skutkiem, maksymalistycznych dążeń owej ideologii. Zamiast skupić się na konkretnym wycinku rzeczywistości liberałowie próbowali i próbują objąć jej całość. Przy okazji gubiąc po drodze najważniejsze, czyli wolność jednostki i jej niezbywalne naturalne prawa.

1. Abstrahuję od poglądu minarchistów, którzy mogą mieć na ten temat nieco inne zdanie. Z nimi rozprawię się przy innym wpisie.
2. W moim skromnym mniemaniu studenta filozofii, liberalizm nie może być nazywany filozofią moralną tylko i wyłącznie, gdyż zawiera w sobie treści daleko wykraczające poza zwykły osąd danych czynów. Liberalizm to także ogólne spojrzenie na świat i człowieka, to antropologia, socjologia etc. etc.

16 listopada 2008

Czym jest dla mnie konserwatyzm?

Konserwatyzm jest dla mnie głębszym odczytywaniem rzeczywistości. Stanowi on dla mnie jakby metafizyczna interpretację otaczającego mnie świata oraz człowieka w niej przebywającego. Człowieka jako bytu spotencjalizowanego, przygodnego i ukierunkowanego pożądawczo tylko i wyłącznie na jakieś dobro. Innymi słowy moją konserwatywną postawą jest po prostu filozofia tomistyczna, której głównym nośnikiem w obecnych czasach są środowiska intelektualne nazywające siebie tradycjonalistycznymi.

Dlaczego tomizm?

Cóż, w mojej skromnej opinii jest to jedyna tak prosta, a zarazem wszechstronna i całościowa wizja świata. Przedstawiona krok po kroku w toku logicznego rozumowania, nie tylko pokazuje czym jest rzeczywistość (że nie jest ona subiektywnym postrzeganiem jakiegoś filozofa), ale przede wszystkim uczy skrupólatnego i systematycznego myślenia, co w świecie zdominowanym przez artyleryjski mechanizm przekazywania nam informacji (bombardowanie nas faktami, fakcikami oraz 'faktami medialnymi') jest doskonałym rozwiązaniem z częstymi kłopotami z zapamiętywaniem i rozumieniem.

Czym jest dla mnie libertarianizm?

Ot pytanie dość proste, jak prosta i przejrzysta jest owa doktryna. Nie naruszać wolności drugiej osoby (aksjomat o nieagresji), czyli nie