Deszczowy
wrześniowy dzień. Wkrótce zbliżały się jego trzydzieste urodziny. Samotne,
wciąż kawalerskie, choć od blisko 3 lat wspominał zakończenie swojego
pierwszego i prawdopodobnie ostatniego trwałego związku.
Woda lała się strugami przez zardzewiały i nieszczelne rynny
dwunastopiętrowego bloku. Nagły błysk świateł na korytarzach klatki schodowej
zwiastował nadejście nocy. Choć ulica była wciąż wyjątkowo zaciemniona przez
niespodziewany remont latarni, a drzewa rosnące wzdłuż drogi nadawały tylko
dodatkowy element tajemniczości.
Drzwi na piątym piętrze otworzyły się. Zza progu wynurzył się
cień, a za nim cień człowieka. Sęp rozpoczął swój żer.
Starsza Pani w okularach z trudnym charakterem, która, co
wieczór miała zwyczaj przesuwania swoich mebli na przekór swoich sąsiadów,
zasiadła na balkonie. Ledwo zdążyła zapalić swojego papierosa, gdy jej dzwonek
rozbrzmiał pełnią dźwięków niczym rozgorączkowany.
Następnie zgrzyt drzwi przytłumił dźwięk noża przeszywającego
ludzkie ciało. Plama krwi była jedynym dowodem, pozostałością wydarzenia z
tamtych chwil. A papieros wciąż tlił się na balkowanie.
Kto będzie następny? Jego złość i gorycz pożerały go niczym kwas trawi
zawartość żołądka. Gdyby miał dostęp do broni nuklearnej, już dawno temu
zamieniłby swój blok mieszkalny w blok gruzu i pyłu, ale jeszcze nie stoczył
się na samo dno… do polityki.
Był tylko zdesperowany. Pełen woli mocy, ale pozbawionej długotrwałego celu.
Motany przez różne siły i fantomy.
Ciemność i mrok owijany resztki słabnącego światła. Młode
małżeństwo z mieszkania naprzeciwko cieszyło się chwilą tak rzadkiego spokoju,
gdyż on całe dnie pracował w wolnej chwili tylko remontując stare wyposażenie
własnym sumptem, a ona studiowała również dorabiając do czynszu. Nikt nie spodziewał
się tego, co miało się wydarzyć. Gdy para rozkoszowała się chwilą upojenia i
intymności przez uchylone okno zawiał powiew nieprzeniknionego chłodu, który
zmroził młodą parę do szpiku. Mężczyzna uwolnił swoją wybrankę z uścisku, aby przymknąć
okno, lecz gdy tylko opuścił sąsiedni pokój, usłyszał bardzo dziwne i
niepokojące dźwięki. Niczym usypianie zwierzęcia na uwięzi. Szelest, wicie ciała
i cichy, prawie niemy krzyk. Choć młodzieniec zdążył obadać okno i jego okolice
przekonawszy się o pochopności swoich podejrzeń co do nadnaturalności zjawiska,
gdy bez zwłoki powrócił do sypialni zastał nieopisany koszmar. Ciało jego
małżonki rozpostarte niczym mięso na wystawie rzeźnika, zanurzone we krwi, z
niemym wyrazem twarzy. Nikt nie mógł rozstrzygnąć co się mogło wydarzyć.
Przecież drzwi mieszkania były zamknięte przez cały czas!?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz