26 grudnia 2009

Wielka, nienazwana jeszcze przygoda. Prolog 0.3.

Te i inne kwestie nie miały dlań znaczenia, gdyż niebezpieczeństwo było realne. Tajemniczy jegomość odrzekł: -A więc w trudniejszy sposób? - Po czym szyderczo zaśmiał się - Dobrze, nawet liczyłem na taki obrót sprawy. Mówiąc te słowa pokręcił głową trzykrotnie aż było słuchać chrzęst jakby zastałych od dłuższego czasu kręgów. Od tego momentu dało się wyczuć w powietrzu napięcie towarzyszące typowym westernowym pojedynkom. Niewiasta przyjęła gardę jak bokserską: stanęła w lekkim rozkroku i podniosła ściśnięte w pięści ręce do góry. W jej spojrzeniu dało się wyczuć ogromną koncentracje i napięcie oraz nawet strach. Z drugiej strony, tajemniczy pozbawiony owłosienia napastnik również zamarł w bezruchu, choć jego szatański (demoniczny!) uśmieszek stopniowo wzrastał, aż pokazał swoje zęby, które ku zdziwieniu Camillusa, okazały się być bliższe jakimś gadom, niźli ludziom. Wtedy właśnie nasz bohater uświadomił sobie, że to, co chwilę ujrzy nie będzie "ludzkie", a raczej "nadludzkie".
Lecz znów, coś nagle wyrwało jego uwagę z wewnętrznego świata myśli. Był to głos dziewczyny, który rzekła do niego: -Jestem Catharsis, nie bój się, ale uważaj na niego. To demon, któy przybrał ludzką postać po to, aby Cię dorwać. Wtem rzeczowy warknął i znikł, by nagle pojawić się tuż przed Catharsis z wymierzoną w kierunku jej głowy pięścią. Catharsis odparowała jednak ten atak kopnięciem godnym niejednego mistrza sztuk walki, po czym sama znikła i pojawiła się na chwilę uderzając bokiem swego ciała, napastnika prosto w pobliską ścianę robią w niej dziurę. Odgłos z wnętrza co więcej sugerował rozbicie przez napastnika kolejnego muru (ceglanego muru!). -Udało się! - odrzekł zmieszany Camillus, któremu z jednej strony podobne "nadludzkie" potyczki były nie obce, gdyż znał je z komiksowych opowiadań, w których się zaczytywał. Z drugiej jednak ręki nigdy w życiu, tym realnym, nie widział czegoś podobnego. Mur ceglany, solidny, pęka od jednego ciosu!? - pomyślał, lecz Catharsis ripostowała: -Bynajmniej, to dopiero początek! Ale uciekaj stąd, natychmiast! - Tym razem podniosła głos o parę tonacji wyżej. I w tym samej sekundzie napastnik wyskoczył z gruzowiska, przebijając blaszany dach magazynu niczym kawałek chusty rozrywając go na pół. Podniósł prawą rękę, która zaczęła powoli migotać i iskrzyć, wyrzucając w stronę Catharsis coś jakby ogniową kulę. Niewiasta zdążyła tylko szybko odepchnąć naszego bohatera na kilka metrów w bok, w stronę wyjścia z magazynowanych zabudowań. Wyraźnie wskazując tym gestem drogę ucieczki Camillusa, który tym razem posłuchał jej rad. Sam był zresztą przerażony. Tak bardzo, że nawet nie odwrócił się, aby zobaczyć, jak miewa się jego ratowniczka. Biegł, ile sił w nogach zdołał zgromadzić, prosto przed siebie, choć słuchał jak ów ognisty pociska rozbijał betonowe podłoże placu.

Brak komentarzy: