Z mieczem wejść do ich parlamentów i pałacyków,
Taka jest Sprawiedliwość metalu,
Serca nasze gorejące od płomyków,
Ostrza mieczy są bez żalu.
Bełkoczą, trajkoczą i trąbią do ucha:
słowa wzniosłe, górnolotne, puste,
Kał z szyderczych ich gęb bucha,
Przeto mają brzuchy tłuste.
Oblewają się naszą krwią i potem,
Niczym pijawki lub kleszcze.
Opływając cudzym mięsem i złotem,
Ile można jeszcze!?
W sieci zła tkwimy,
Choć mocno się modlimy,
O pomoc, O ratunek,
Dla gnębicieli rachunek.
Ale Odpuszczamy im ich winy,
Jako Ty nam odpuszczasz Panie Nieskończony,
W Miłosierdziu i Miłości,
W Tobie nie ma krztyny złości.
Uracz nas swoim darem,
Napełnij nas tym bezmiarem -
Miłosierdzia, Miłości i
Sprawiedliwości.
Który Królujesz na wieki, wieków i jeszcze dłużej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz