22 kwietnia 2012

"Człowiek, który był sobą"

Czy można napisać recenzję Biblii? Pomijając to, czy autor rzekomej recenzji byłby wierzący, czy niewierzący; czy byłby katolikiem, czy protestantem - jest to raczej zadanie trudne. Dlatego ja ograniczę się do przedstawienia dziełka - znacznie krótszego w ilość stron - lecz niekoniecznie uboższego w treść, a mianowicie "Człowieka, który był czwartkiem". "Człowiek, który był czwartkiem" jest krótkim opowiadaniem wybitnego angielskiego pisarza Gilberta Keith Chestertona opowiadającym.. No właśnie, o czym? Pytanie wcale nie błahe. Wymieńmy zatem poszczególne elementy: perypetie detektywa poety (a raczej poety detektywa) oraz jego kolegów, działalność zakonspirowanej grupy terrorystycznej, rewolucja polityczna i obalenie porządku, romantyczna przygoda, zagadki kryminalne mrocznego Londynu, biblijna egzegeza księgi Rodzaju.. czy to aby wyczerpuje listę? Nie sądzę. Dzieło Chestertona bowiem jest tak głębokie, tak bogate w treść i wielowątkowość, iż trudno je jednoznacznie zakwalifikować, chociaż sam twórca dodaje - wyjaśniając, iż nie należy jej rozumieć zbyt opacznie spodziewając się bezpośrednio wyłożonej puenty, że "Człowiek, który był czwartkiem, czyli koszmar"-"To nie miało przewidywać świata takim, jakim był albo takim, jakim mi się zdawał, że był. Nawet gdy moje myśli były znacznie mniej ustalone niż są teraz."[1] To znaczy realnej rzeczywistości, iż Chesterton nie stawiał sobie za cel stworzenia beznamiętnego i pozbawionego jakiejkolwiek domieszki swoich odczuć (jak ślady stóp odciśnięte w kamieniu) dzieła literackiego w rodzaju "Lalki" Aleksandra Głowackiego czy "Chłopów" Władysława Reymonta. Cóż zatem chciał opisać i opisał Chesterton w swoim opowiadanku? Świat pełen iluzji, zwątpienia, rozpaczy, zgodny - jak podkreśla autor - z ogólnym stanowiskiem współczesnych mu pesymistów[2]. Lecz wśród całego ciężaru smutku i rozpaczy, Chesterton pozostawia rąbka nadziei i w pewnym sensie otuchy, zarówno bohaterom całej farsy (począwszy od Gabriela Syme'a, skończywszy na Gogolu i doktorze Bullu), jak i czytelnikom. "Lekkim przebłyskiem nadziei" - jak pisze - "w jakby podwójnym znaczeniu zwątpienia, które odczuwali nawet pesymiści w swoisty chwilowy sposób"[3]. "Człowiek, który był czwartkiem" był - może z chronologicznego porządku rzeczy patrząc - pierwszym opowiadaniem Chestertona, którego lektura sprawia mi nie wypowiedzianą przyjemność (a może raczej szukanie tejże w ciągłej udręce wydarzeń). Nie mogłem się od niej oderwać bez pojawienia się jakiegoś naprawdę "koniecznego czynnika". Czytałem ją, ba, wdychałem jej atmosferę. Chociaż nie jest dzieło pokroju współczesnym nam "Czerwonych październików" Clancy'ego, czy dreszczowców Koontz'a lub Mastertona (nie ma tam morza krwi, wybuchów, brutalnych morderstw, chociaż jest jeden pościg!), to z całą pewnością jest ono konieczne do przeczytania dla każdego, a zwłaszcza dla tego czytelnika, który rozpatrując kwestie "wyższości" anarchii nad porządek (lub odwrotnie) zagubił gdzieś głębszy, jakby metafizyczny sens rzeczy. [1]"It was not intended to describe the real world as it was, or as I thought it was, even when my thoughts were considerably less settled than are now. It was intended to describe the world of wild doubt and despair, which the pessimsts were generally describing at that date; with just a gleam of hope in some double meaning of the doubt, which even the pessimists felt in some fitful fashion.", G.K. Chesterton, "The man who was thursday", Wordsworth Classics, 1995, Extract from an article by G. K. Chesterton concerning The Man who was thursday published in the Illustrated London News 13 June 1936. [2] Ibidem. [3] Ibidem.