7 maja 2011

Więcej broni palnej, mniej przestępstw - Dinesh D' Souza

WIĘCEJ BRONI PALNEJ, MNIEJ PRZESTĘPSTW[1]

Drogi Chrisie!

Z rozbawieniem przeczytałem Twoją relację z pogadanki na temat bezpieczeństwa osobistego, którą urządzono po ataku na studentkę w jej akademiku. Mówisz, że straż uniwersytecka doradziła studentom, aby w konfrontacji z przestępcą obrali metodę „biernego oporu". To prawda, że kiedy nieuzbrojona osoba stanie naprzeciwko uzbrojonego przestępcy, bierny opór generalnie jest lepszy od „czynnej obrony". A to dlatego, że „czynna obrona" generalnie ogranicza się do użycia pięści, nóg i strun głosowych, a poza tym nie sprawdza się dla kobiet, ponieważ napastnikami niemal w stu procentach są mężczyźni, z reguły znacznie silniejsi od kobiet. Zdecydowanie najlepsza obrona przed zagrożeniem ze strony kryminalisty to mieć pistolet i umieć się nim posługiwać.

Fakt, że broń palna odstrasza przestępców, jest znany wielu liberałom, zwłaszcza tym politykom i publicznym osobistościom, którzy najgłośniej domagają się ograniczenia dostępu do niej. Weźmy Richarda Daleya, burmistrza Chicago, albo pierwszego lepszego gwiazdora hollywoodzkiego. Ludzie ci powtarzają jak nakręceni, że nie ma żadnych korzyści z posiadania broni, ale wielu z nich zatrudnia pełnoetatowych ochroniarzy, którzy wszędzie z nimi chodzą. Cóż za hipokryci z tych liberałów! Burmistrz Daley nie postawiłby stopy w najbardziej zagrożonych przestępczością okolicach Chicago bez hordy uzbrojonych goryli. Tymczasem mieszkający tam ludzie, w przeważającej części ubodzy, muszą nieustannie mierzyć się z niebezpieczeństwem, lecz burmistrz Daley nie chce dać im możliwości skutecznej obrony.

A co z policją? Czy jej zadaniem nie jest ochrona ludzi? Tak, ale wiesz równie dobrze jak ja, Chrisie, że typowy policjant na kampusie ma znacznie więcej wprawy w sięganiu po pączka niż po pistolet. Poza tym jak często policja jest na miejscu w chwili przestępstwa? Z reguły pojawiają się po fakcie i próbują wytropić przestępcę. Najlepszą obroną dla zaatakowanej osoby nie jest wezwanie policji, która nie zdąży pomóc, tylko wyciągnięcie ukrytej broni. Ponieważ sprawców wielu przestępstw w ogóle się nie wykrywa, policja być może jest mniejszym straszakiem na przestępców niż świadomość, że zamierzona ofiara może mieć przy sobie broń.

Spekulacje te zyskały empiryczne potwierdzenie dzięki ekonomiście z Yale Johnowi Lottowi, który w książce More Guns, Less Crime zawarł wyniki największych jak dotąd badań na temat skutków przepisów ograniczających posiadanie broni. Lott i jego współpracownicy przez ponad dwadzieścia lat badali sytuację w każdym hrabstwie, by stwierdzić, że im bardziej restrykcyjne przepisy, tym wyższe wskaźniki przestępczości! Ogólnie rzecz biorąc, kiedy hrabstwo pozwoli poczytalnym, nie notowanym osobom nosić broń, wskaźniki przestępczości spadają. Kiedy zaś hrabstwo wprowadza przepisy utrudniające zakup i noszenie broni praworządnym obywatelom, liczba popełnianych przestępstw idzie do góry. Powód jest nie tylko taki, że posiadacze pistoletów mogą się bronić przeciwko przestępcom, ale również że kryminaliści są mniej skorzy do popełniania przestępstw przeciwko osobom, jeśli nie wiedzą, kto jest uzbrojony, a kto nie jest.

A co z „rozsądnymi" ograniczeniami, takimi jak wywiad środowiskowy, obowiązkowy okres oczekiwania, obowiązek montowania bezpieczników i wymóg, żeby broń była trzymana w miejscu niewidocznym i niedostępnym dla dzieci? Lott pokazuje, że wywiad środowiskowy sprawdza się w bardzo nikłym stopniu, ponieważ nie zapobiega nabywaniu broni przez przestępców. Obowiązkowe okresy oczekiwania mają tylko taki skutek, że odsuwają moment, kiedy porządni ludzie przestają być zdani na łaskę kryminalistów. Może będziesz zaskoczony, Chrisie, ale liczba dzieci, które giną na skutek nieumyślnego postrzelenia się bronią palną, jest bardzo niewielka: trzydzieści do pięćdziesięciu przypadków rocznie. Oczywiście każda śmierć jest tragedią, ale nieporównanie więcej dzieci topi się w basenach i wannach albo ginie w wypadkach samochodowych. Tak, posiadacze broni powinni trzymać swoje strzelby i pistolety pod kluczem, poza zasięgiem dzieci, ale broń musi być pod ręką, w razie gdyby okazała się potrzebna.


To wszystko nie zmienia faktu, że broń palna jest niebezpieczna, podobnie jak samochody. Lekkomyślne obchodzenie się z bronią, identycznie jak z samochodami, może prowadzić do wypadków i cierpienia. Potrzebujemy przepisów ograniczających posiadanie broni. National Rifle Association opowiada się za zakazem sprzedaży broni skazanym przestępcom i osobom nieletnim, jak również za obowiązkiem sprawdzania przez sprzedawcę w skomputeryzowanym systemie, czy klient nie jest notowany. Posiadacze broni muszą być również wyszkoleni, a żadna organizacja nie zapewnia lepszego i bardziej kompleksowego szkolenia niż NRA.

Skupienie się przez liberałów wyłącznie na niebezpieczeństwach związanych z bronią palną może nas zaślepić na fakt, że pistolety, podobnie jak samochody, czynią nasze życie lepszym i bezpieczniejszym. Dlaczego? Bo dzięki nim łatwiej jest nam się bronić. Broń palna wyrównuje szansę kobiet, neutralizując przewagę siły napastników płci męskiej. Dla ludzi, którzy mieszkają w niebezpiecznych dzielnicach i wykonują niebezpieczny zawód — na przykład prowadzą sklep spożywczy albo jeżdżą taksówką— posiadanie broni jest bez mała koniecznością.

Po zakończeniu swoich badań John Lott, łagodny w obejściu profesor z Yale, poszedł kupić 9-milimetrowego rugera. Jeśli ataki na kampusie będą się powtarzały, Chrisie, to radzę Ci zrobić sobie przerwę w nauce i pójść po pistolet.





[1] "Listy do młodego konserwatysty", Dinesh D'Souza, przekł. Tomasz Bieruń, Zysk i S-Ka Wydawnictwo, Poznań 2002 r.

3 maja 2011

WNP - rozdział I - legenda - Saga I

Ceremonia przebudzenia została rozpoczęta. Główny kapłan nadawał jej tempo. Słowa, które wypowiadał, były powtarzane skrupulatnie i rytmicznie przez pozostałych wiernych. Było jasnym, iż są to słowa jakby modlitwy, zaklęcia.. Nastrój stawał się coraz bardziej mroczny, a powietrzu dało się wyczuć niepokój. Nie było to jednak niepokój normalny, jakieś zakłopotanie. Bez nadmiernej przesady można było by powiedzieć o Złu, które budziło się do życia wydając z siebie przy tym zapach nie do zniesienia. Camilo nie ukrywał swojego przerażenia. Był praktycznie bezradny, więzy, jakie splatały jego kończyny, były zbyt mocne, by mógł je choćby poluzować. Dodatkowo, jakby tego było mało, zaczął tracić siły. Z trudem trzymał resztki świadomości. Nagle, lecz niegwałtownie. Kapłan zmienił prędkość i częstotliwość słów. Czynił przy tym bardziej widoczne i znaczne ruchy dłońmi. Nawet nie spostrzegłszy się, Camilo przestał cokolwiek rozumieć. Ceremonia wyraźnie weszła w kulminacyjny etap. Kapłan podniósłszy głos przestał mówić w znanym Camilo języku. Prawie w tym samym momencie wokół ciała młodego bohatera pojawiła się złoto-biała poświata przypominająca płomień. Ów poświata było kradzioną w czasie ceremonii energią życiową Camilo. Energią potrzebną do pełnego przebudzenia Daemona.

Sytuacja byłaby niemalże beznadziejna, gdyby nie to, że ktoś rozwalił się sąsiednią ścianę. Wszystko działo się bardzo szybko. Zza chmury pyłu, jaki powstał na wskutek zniszczeń, wyłoniła się znajoma postać. Był to jeden z potwornych strażników, który właśnie przed chwilą został obezwładniony. Na jego ciele widać było nogę. Była to Agnes, która - tu nie trzeba geniusza ani filozofa by to stwierdzić - była przyczyną całego zamieszania.

Nie przerwawszy ceremonii Kapłan wydał rozkaz: - Brać ją, zabijcie ją, nie może nam przeszkodzić. W przeciągu kilku sekund cała sala zaroiła się od pozostałych orków uzbrojonych po zęby. Jednak z pozoru sytuacja bez wyjścia, taką nie była. Nie wiadomo bowiem skąd, pojawił także Mario. Powaliwszy na dzień dobry kilku orków, rozpoczął oficjalne walkę.