15 grudnia 2008

Pij mleko - umrzesz szybko!

Dzisiaj bloga nie będzie, ani w najbliższej przyszłości ze względu na natłok roboty. Może za kilka tygodniu znajdę trochę czasu, by napisać coś dłuższego i obszerniejszego (mam już kilka koncepcji). Ale póki co przedstawię Wam moi drodzy idealny przykład na szkodliwość relacji państwo-korporacja. Szkodliwość dla nas, zwykłych ludzi pozbawionych prawa realnego głosu.
http://www.noni.com.pl/pacjent_nalogi3.html
http://integra.xtr.pl/teksty/PijMleko.htm
Teraz proszę się rozejrzeć wokół. Spojrzeć na bilbordy, reklamy telewizyjne i radiowe. Caluśką tą cholerną maszynkę propagandową, służącą partykularnym interesom wielkich mleczarni. Trudno uwierzyć? Zapewne piliście szklankę pasteryzowanego mleka. ;)

29 listopada 2008

Szybka refleksja

Wielu liberałów i innych wolnorynkowców twierdzi, że obecny system oświaty jest nieskuteczny i niewydajny jeśli chodzi o zaspokajanie potrzeb edukacyjnych społeczeństwa. Ja, zaryzykuję i nie zgodzę się, jakoby tak do końca było. Otóż obecnemu systemowi należy się spory komplement. Komplement za solidność i skuteczność w służeniu państwu, którego jest przecież częścią. System państwowej edukacji, tfu, indoktrynacji polegającej na wmówieniu nam, już od pierwszych dni w szkole, o konieczności istnienia tego systemu za pomocą pseudonaukowych argumentów, których miałkości nawet nie jesteśmy w stanie zrozumieć (bo tak jesteśmy uczeni).

Systemu indoktrynacji na tyle perfidnego, że gdy dochodzi do zwiększania się kompetencji państwa w nasze życia, jak na przykład propozycja wydłużenia okresu trwania podstawówki, to choć nam, współczesnym ludziom, ten pomysł wydaje się niewłaściwy, mimo że brak wystarczających środków materialnych, to tak czy inaczej, jakby mimowolnie bronimy owego chorego systemu rękoma i nogami, by za kilka tygodniu, miesięcy, lat na nowo przejść z tym do porządku dziennego.

Śp. Albert J. Nock miał rację pisząc w swym świetnym, choć przemilczanym dziele pt. Państwo - nasz wróg, że: Każda interwencja ze strony państwa umożliwia następną interwencją, ta z kolei jeszcze następną i tak dalej w nieskończoność. Czego skutkiem jest rozrost struktur biurokratycznych, a te z kolei sprawiają, że społeczeństwa1 pod butem państwa stają się coraz bardziej zobojętniałe. Zwłaszcza tych z nas, którzy wierzą, iż owe interwencje są naturalne i konieczne2. Jednak jak zauważa filozof: Dotyczy to także ogromnej większości, która nie ma żadnej jasnej koncepcji państwa, lecz akcentuje je jako coś, co po prostu istnieje i która nigdy nie zastanawia się nad nim, z wyjątkiem sytuacji, kiedy jakaś państwowa interwencja niekorzystnie odbija się na ich interesach.

Czy tak musi być?

1 Patrz, A.J.Nock, Państwo - nasz wróg, Wyd. PRESTIGE, Lublin - Rzeszów 2004, strona 136.

2 Por. ibidem.


27 listopada 2008

Liberalizm a libertarianizm

Ktoś mógłby powiedzieć: -zaraz, przecież to to samo, dwie nazwy określające ten sam desygnat. Trudno się z tym nie zgodzić, bo zarówno dla liberałów jak i dla libertarian najważniejszymi wartościami są: wolność jednostki, swoboda gospodarcza etc. etc. Ogólnie rzecz biorąc ta sama aksjologia. Niestety w tym miejscu podobieństwa się kończą, otwierając drogę różnicom, które nie zauważone przyczyniają się do wielu błędnych wniosków. Wiadomo, że jak się zaczyna od fałszywych bądź nie do końca sprawdzonych przesłanek, to tak bywa. Czasem można trafić co prawda na wniosek prawdziwy, ale i tak takie wnioskowanie można o kant tyłka rozbić.

Tyle z wykładu o logice. Resztę musicie odrobić sami... ;)

Co do meritum sprawy, a raczej moich inspiracji, to było ich wiele, ale na potrzeby tego bloga mogę wyróżnić jedno osobliwe pojęcie - państwa libertariańskiego. Prawdopodobnie autorowi stwierdzenia chodziło, ni mniej ni więcej, jak o państwo oparte na zasadach liberalizmu, czyli państwo przestrzegające zasad spisanych przez pana Locke'a i innych dżentelmenów. Aczkolwiek gdyby wziąć to określenie na poważnie, to nawet z punktu widzenia liberalizmu by ono nie wytrzymało, gdyż choć liberałowie uznawali państwo za konieczne do istnienia zharmonizowanego społeczeństwa opartego na dobrowolnych relacjach, to jednak nie byli na tyle ślepi, by nie zauważyć, iż owa instytucja sama w sobie nie jest dobra - jest złem. Koniecznym, ale złem. Taka niedola liberałów..

Czym jest libertarianizm?

Najkrócej mówiąc jest to doktryna filozoficzna1, której głównym aksjomatem jest zasada o 'nieagresji', dalsze jej konsekwencje są logicznymi wnioskami wyprowadzonymi z owej zasady, czyli to, że nikomu nie wolno dokonać zaboru czy kradzieży własność kogoś innego, że dobrowolność jest moralna, zaś przymusowość nie, że dobrowolnie zawierane umowy powinny być przestrzegane etc. etc.

Czym dla libertarian jest państwo?

Trzymając się ścisłych definicji jest to instytucja posiadająca monopol terytorialny i wyzyskująca mieszkańców owego terytorium przy użyciu przymusowo pobieranych danin, czyli podatków. Jeżeli dana organizacja nie spełnia, choć jednego z powyższych warunków, to nie może być, w świetle logiki, nazywana państwem2.

Także sami widzicie, że twierdzenie, iż jakieś państwo jest libertariańskie, to po prostu absurd oparty na niezrozumieniu definicji.

Ale wracając do liberalizm per se, czy można go scharakteryzować jednoznacznie tak jak libertarianizm, jako usystematyzowaną koncepcję moralną? Czy może twierdzenie, że jest tyle liberalizmów, ile kultur i krajów, w których powstały jest bliższe prawdy?

Sami spróbujcie moi drodzy odpowiedzieć na to pytanie.

Ja znając dobrze jedynie znikomą część dzieł w tej materii, opierając się na cudzych zasłyszanych opiniach, mogę powiedzieć, jakoby nie istniał monoliberalizm, lecz wiele poliliberalizmów. Z których każdy akcentuje wolność w innym stopniu, co wg mnie jest skutkiem, maksymalistycznych dążeń owej ideologii. Zamiast skupić się na konkretnym wycinku rzeczywistości liberałowie próbowali i próbują objąć jej całość. Przy okazji gubiąc po drodze najważniejsze, czyli wolność jednostki i jej niezbywalne naturalne prawa.

1. Abstrahuję od poglądu minarchistów, którzy mogą mieć na ten temat nieco inne zdanie. Z nimi rozprawię się przy innym wpisie.
2. W moim skromnym mniemaniu studenta filozofii, liberalizm nie może być nazywany filozofią moralną tylko i wyłącznie, gdyż zawiera w sobie treści daleko wykraczające poza zwykły osąd danych czynów. Liberalizm to także ogólne spojrzenie na świat i człowieka, to antropologia, socjologia etc. etc.

16 listopada 2008

Czym jest dla mnie konserwatyzm?

Konserwatyzm jest dla mnie głębszym odczytywaniem rzeczywistości. Stanowi on dla mnie jakby metafizyczna interpretację otaczającego mnie świata oraz człowieka w niej przebywającego. Człowieka jako bytu spotencjalizowanego, przygodnego i ukierunkowanego pożądawczo tylko i wyłącznie na jakieś dobro. Innymi słowy moją konserwatywną postawą jest po prostu filozofia tomistyczna, której głównym nośnikiem w obecnych czasach są środowiska intelektualne nazywające siebie tradycjonalistycznymi.

Dlaczego tomizm?

Cóż, w mojej skromnej opinii jest to jedyna tak prosta, a zarazem wszechstronna i całościowa wizja świata. Przedstawiona krok po kroku w toku logicznego rozumowania, nie tylko pokazuje czym jest rzeczywistość (że nie jest ona subiektywnym postrzeganiem jakiegoś filozofa), ale przede wszystkim uczy skrupólatnego i systematycznego myślenia, co w świecie zdominowanym przez artyleryjski mechanizm przekazywania nam informacji (bombardowanie nas faktami, fakcikami oraz 'faktami medialnymi') jest doskonałym rozwiązaniem z częstymi kłopotami z zapamiętywaniem i rozumieniem.

Czym jest dla mnie libertarianizm?

Ot pytanie dość proste, jak prosta i przejrzysta jest owa doktryna. Nie naruszać wolności drugiej osoby (aksjomat o nieagresji), czyli nie

24 października 2008

Skrajność

Z ubolewaniem przyglądam się jak niektóre osoby w młodym wieku (ledwie kilka lat różnicy ode mnie) padają ofiarą pewnej dziwnej neoplatońskiej zarazy. Paradygmatowi skrajności za wszelką cenę, nawet za cenę zdrowego rozsądku. Być może mylę się, częściowo powinienem to rozumieć, gdyż sam niedawno znajdowałem się pod wpływem takiej zarazy.
Aczkolwiek w końcu przejrzałem na oczy dzięki powolnemu, lecz stopniowemu naporowi logicznej argumentacji kilku osób, którym jestem bardzo wdzięczny. Prawdopodobnie nic by z tego nie wyszło, gdyby nie specyfika mego własnego umysłu, który jest raczej umysłem dociekliwym, choć niekiedy padającym w ramy dogmatyzmu.

Geneza

Jak to się stało, że w ogóle zostałem zarażony? Otóż widzę jedną tylko przyczynę (poza swoim własnym intelektualnym lenistwem) - zły dobór autorytetów lub co gorsza brak tych właściwych. Pierwszą osobą, która stała się moim przewoźnikiem na drugą stronę medialnej propagandy był pan Janusz Korwin Mikke oraz niedługo potem pan Stanisław Michalkiewicz, których teksty czytałem z wielką entuzjazmem. Jednak obaj publicyści, co by nie powiedzieć inteligentni, nie znają pojęcia umiaru i rozróżnienia między rzeczywistością a wirtualnością. Zapewne jest to dolegliwość życia pod naprawdę ostrą cenzurą PRL. Tak jak weterani wracający z wojny w Wietnamie, tak nasi drodzy 'konserwatywni liberałowie' cierpią na syndrom nadgorliwej ostrożności.
Co do wiedzy stricte naukowej (ekonomicznej), to źródłem tejże był zawsze pan Janusz i jego blog. Ale zdawkowe wyliczenia lub autorytarne skróty myślowe nie wystarczą dla młodego i głodnego wiedzy czytelnika. Co dalej? Zasadniczo widzę dwa wyjścia: 1. Porzucenie korwinizmu umiarkowanego na rzecz mainstreamu i akceptacji ogółu.. lub 2. Popadnięcie w jeszcze większy korwinizm i odcięcie się od reszty świata na zawsze..
Teoretycznie pozostaje jeszcze trzecia droga - michalkiewiczyzm, tylko wtedy można popaść w dziwną mieszankę konspiry przeciw Bogu ducha winnym Niemcom. Kto wierzy w pełną trzeźwość umysłu pana Stanisława jest proszony o udowodnienie tu i teraz, że pan Bartoszewski został odznaczony w Bawarii (czy innym landzie) za popieranie Organizacji pani E. Steinbach.
Można by wymieniać w nieskończoność, ale niczemu to nie posłuży.

Recepta

Co prawda w Polsce istnieją instytucje i organizacje takie jak Instytut im. Ludwiga von Misesa ze swoimi studenckimi klubami naukowymi otwartymi dla każdego oraz liczne kółka nieformalne. Nie można także zignorować Dr. Gwiazdowskiego i Instytutu im. Adama Smitha. W księgarniach można znaleźć liczne publikacje i książki promujące leseferystyczne podejście do gospodarki, państwa i społeczeństwa etc. etc. Receptą winna być odpowiedź - jak nie popaść w skrajność? - zapewne.. lecz ja nie znam odpowiedzi. Z własnej doświadczenia wiem, że potrzeba ingerencji ludzi już nawróconych.

Na razie czekam aż coś przyjdzie mi do głowy..

12 października 2008

Manifest do Młodych.

Świat zwariował na punkcie rzekomego kryzysu na rynku finansowym. Panika ogarnęła giełdy. Notowania spółek lecą na pysk, po prostu jest źle. Choć nie jestem ekspertem w tej dziedzinie i posiłkuję się jedynie ekspertyzami oraz analizami innych ekonomistów, których teorie staram się jak najbardziej zrozumieć i przemyśleć samodzielnie, to jednak, mimo tych zabiegów, trudno jest mi uniknąć pewnej dozy zuchwalstwa: "A nie mówiłem?"(Ściślej - nie mówili Austriacy?)
No mówili, mówili.. już kilkadziesiąt lat przed Keynesem czy Friedmanem, których błędne teorie doprowadziły właśnie do aktualnej sytuacji (choć kryzysem nazwać tego nie można). To za dużo powiedziane, gdyż kryzys dopiero może nadejść. Teraz jesteśmy świadkami pewnych pęknięć w systemie bankowości centralnej. Ktoś w końcu powiedział: sprawdzam! i transakcje, papierki, które od początku były oparte na powietrzu, musiały pęknąć jak bańki mydlane. Ale do czego zmierzam? Otóż dobrze, jest źle, system proponowany przez monetarystów się nie sprawdził. Jeśli ktoś nie wierzył w dedukcyjnie wyprowadzone dowody Szkoły Austriackiej, to nareszcie ma empiryczne! Ależ cóż z tego w skoro rzesze ekonomistów i studiujących ów kierunek wciąż wierzą w postkeynesistowsko-monetarystyczny miszmasz, nazwany jakimś cudem, ekonomią? Już nawet nie chodzi o zwykłych, przeciętnych zjadaczy chleba takich jak ja, których wszelkie zawirowania i odgórne interwencje dotykają najbardziej. Oni wiedzą swoje, nie potrzebują czytać wielkich ksiąg, by zrozumieć jak działa gospodarka. Ta wiedza jest im zbędna.. Najgorszy jest fakt, że ci, od których wymaga się aby coś wiedzieli, potrafili na czas analizować i dawać recepty, czyli tzw. 'intelektualiści' są na takim samym poziomie jak ich profesorowie. Uważają, że ekonomia to cyferki, wykresy.. czysta matematyka. Winę za obecną sytuację zwalają na wolny rynek, którego przecież nie ma. Gdy dochodzi co do czego, to wypowiadają się właśnie w takim duchu mamiąc i oszukując (umyślnie bądź nie) przez to resztę społeczeństwa. Na usta samo ciśną się słowa pewnego reakcjonistycznego filozofa, Mikołaja Gomeza Davilli, że Idee, które nie prowadzą do katastrofy nigdy nie są popularne. Oczywiście nie znaczy to, iż na świecie nie ma ludzi rozsądnych i znających główną przyczynę kryzysu oraz lekarstwo nań. Oni są, publikują, wypowiadają się gazetach. Ale w świecie masowej dezinformacji, gdzie ludzie są atakowani masą, często sprzecznych ze sobą, informacji. W świecie zdominowanym przez fałszywych proroków ekonomii okupujących najważniejsze instytucje (uniwersytety, urzędy, gazety etc.), ów głos wolności jest niesłyszalny. Dlatego min. proponuję, a nawet uważam za powinność każdego przyjaciela wolności, by wziął sprawę w swoje własne dłonie (zaś w dłonie podręcznik Rothbarda, Misesa lub Hazlitta) i rozpoczął popularyzacje PRAWDY wśród społeczeństwa. Za pośrednictwem internetu, w domu, w pracy, na studiach, w sklepie.. wszędzie gdzie nadarzy się do tego okazja i sposobność. Jak powiedział śp. Ludwig von Mises: Idee i tylko idee mogą rozjaśnić mrok. Te idee muszą dotrzeć do odbiorców w taki sposób, by mogły ich przekonywać. Musimy przekonać ludzi, że idee te są dobre, a nie złe.


11 października 2008

Przy wieczorze...

Wróciłem nareszcie z wykładów, które rozpoczęły się o 9 rano (minus godzina na dojazd), po napełnieniu żołądka usiadłem przed komputerem i uruchomiłem niezwłocznie lisa, a tu? Na stronie konserwatyzm.pl, kolega Adam Danek opublikował jakiś tekst o Dmowskim i realnie istniejących bytach. Przy okazji doczepił się do tego nieszczęsnego liberalizmu, jako że jest zajadłym wrogiem rewolucji etc. etc. . O co tym razem poszło? O materializm oczywiście. Materializm w kontekście nowej (wtedy) koncepcji uprawiania polityki wg Dmowskiego, który przecie był liberałem i dążenie do osiągnięcia jakiegoś celu politycznego uważał za zwykły targ. Wszelkie środki, które tylko prowadzą co celu (czyli osiągnięcia wyżej nieokreślonego interesu narodowego) są pożyteczne przez co dobre. Cóż za obrzydliwość i relatywizm. Taka postawa zakrawa wręcz na swoisty, uwaga, libertynizm!

Aczkolwiek nie w tym jest pies pogrzebany, bo ideologia nacjonalizm to jedno, konserwatywny konserwatyzm Danka to drugie, a jakby to ująć delikatnie, moje podejrzenie o niewiedzę autora felietonu, to trzecia, i dosyć fundamentalna kwestia. Bowiem ile razy nie spojrzeć na krytykę liberalizmu, nie tylko u kol. Adama, lecz choćby u niejakiego Jasińskiego bądź nawet takiego Majewskiego (z wyżej wymienionego portalu), to nigdzie nie widać żadnych przypisów, odnośników do źródeł, z których korzystali krytycy.. ktoś mógłby całkiem słusznie powiedzieć: bo przecież to jest luźna forma literacka, a nie naukowa. Ale w takim razie dlaczego nie ma żadnych cytatów? Czy fakt, że forma jest jedynie felietonistyczna czy eseistyczna nie obliguje nas do zamieszczania choćby części argumentów, tez, które staramy się obalić? Dlaczego za każdym razem, gdy czytam jaki to liberalizm jest z piekła rodem, to mam nieodparte wrażenie, iż oponent wcale, ale to wcale nie zapoznał się z tą doktryną? Najwyraźniej z niewystarczającej ilości czasu musiał sięgnąć po jakąś książkę napisaną przez kogoś zupełnie niekompetentnego.
Ja zdaję sobie sprawę, że moje odczucia w tej kwestii mogą być i na pewno są trochę subiektywne, przesycone własnym libertariańskim światopoglądem, ale obiektywnie - wystarczy wziąć do ręki jakiegoś liberalnego pisarza, filozofa, by dojść do tego samego spostrzeżenia. Pikanterii całości dodaje fakt, iż ci sami autorzy powołują się na realnie i obiektywnie istniejącą rzeczywistość. I tutaj, wracając do początku, czy nie lepiej miast wymyślać przeciwników i ich poglądy, po czym je fragmentarycznie zwalczać, jest odnieść się do tych REALNIE ISTNIEJĄCYCH poglądów realnie istniejącego przeciwnika? Mniej czasu zmarnowanego, a więcej można się dowiedzieć..

Podwójnie jest mi przykro zwracać uwagę takim polemistom od siedmiu boleści, gdyż albowiem oni sami powołują się na piękną tradycję filozoficzną Arystotelesa, Platona czy Św. Tomasza, choć żaden z tych filozofów, a zwłaszcza ten ostatni, którego dzieła składają się prawie w całości z żywej polemiki z innymi poglądami, nigdy nie poważyliby się na celowe zignorowanie lub wymyślenie tez przez nich obalanych.

8 września 2008

Dlaczego gardzę dyskusjami internetowymi?

"(...)Stąd, iż człowiek jest zły z natury. Gdyby było inaczej, gdybyśmy byli z gruntu uczciwi, wówczas w każdej dyskusji zabiegalibyśmy tylko o osiągnięcie prawdy, bez względu na jej zgodność z naszym wcześniejszym poglądem, czy też poglądem przeciwnika; nie miałyby one znaczenia lub byłyby całkowicie drugoplanowe. Ale tak właśnie jest, że to zawsze kwestia zasadnicza, a wrodzona próżność, osobliwie czuła względem własnej umysłowej sposobności nie pozwala, by nasze wyjściowe twierdzenie miało być fałszywe, zaś przeciwnika - słuszne. Zdawać by się mogło, iż dlatego każdy powinien unikać twierdzeń niesłusznych, najpierw myśląc, a potem mówiąc. Większość ludzi wszakże wrodzoną im próżność podkreśla gadatliwością i nieuczciwością. Ludzie, nim pomyślą - już plotą; a gdy widzą, że się pomylili i nie mają racji, pragną by choć we wrażeniu odrobinę słuszności. Osiągnięcie prawdy, które motywowało wysuwanie choćby i niesłusznego twierdzenia zostaje zastąpione przez próżność; to, co słuszne winno zdawać się fałszem i na odwrót."

A. Schopenhauer

PS: Kolega prosil mnie abym zamiescil na swoim blogu link do jego tworczosci w tej samej materii w celu zwiekszenia poczytnosci..ale bardziej robie to dla niego niz dla siebie, ewentualne komenarze i tak bym ignorowal.. :D
oto link http://www.olmich87.blogspot.com
POLECAM!

23 sierpnia 2008

Demokracja a Wolny Rynek

Dzisiaj chciałbym krótko omówić pewną popularną ostatnie mi czasy tezę, że kapitalizm jest równoznaczny z demokracją. Zarówno z ust konserwatystów jak i libertarianin można padają mniej więcej takie słowa z oczywiście odpowiednim dla poszczególnych środowisk wartościowaniem (konserwatyści potępiają, libertarianie wychwalają?).. Ale co to tak naprawdę oznacza?

Otóż demokracja zgodnie z klasyczną definicją jest to 'władza ludu', ludu który rządzi sam bądź poprzez wybieranych przedstawicieli. W obu przypadkach rządzenie polega na głosowaniu większościowym, tzn. więcej głosów..

Wolny rynek, to pojęcie bliżej znane każdemu, jego synonimem jest kapitalizm. Z tymże nie jest to tak jak to sobie wyobrażają wszelakiej maści socjaliści i komuniści, czyli że to 'władza' kapitału i kapitalistów', gdyż kapitaliści 'muszą' spełniać oczekiwania konsumentów. Nie są panami, królami.. Lecz pytanie brzmi: czy owa zależność jednych od drugich może być nazywana władzą? Nie.. Ponieważ wszelka władza opiera się na swojego rodzaju odgórnym i niekwestionowalnym PRZYMUSIE, zaś w kapitalizmie, producent, który nie chce spełniać i przewidywać preferencji konsumentów, wcale nie musi tego robić (to może oznaczać dla niego zarówno straty, ale niekoniecznie!). Ów przymus wynika z rzeczywistości, w której żyjemy, gdzie dobra są ograniczone, gdzie czas i przestrzeń jest skończone, zatem aby przetrwać człowiek musi pracować. Na wolnym rynku nie występuje zjawisko typowo demokratyczne, że większość dyskryminuje mniejszość, choć wielu apologetów demokracji chciało żeby było inaczej (ale to wbrew logice!). Fakt, że dana firma staje się 'monopolistą' z woli większości konsumentów, nie oznacza, że w tym samym czasie mniejszość konsumentów ma ograniczony dostęp do dóbr.. Dopóki ludzie mają różne preferencje i gusta, dopóty będzie występowała różnorodność wytwarzanych produktów i towarów, oraz usług. To chyba oczywiste? Dlatego z całym z szacunkiem dla obu środowisk wyżej wymienionych: Drodzy Państwo, pomyślcie zanim coś napiszecie i powiedziecie.. :D

PS: Wiem, że pominąłem kwestie wyborów demokratycznych, które są ucieleśnieniem głupoty, kłamstwa i obłudy (uwaga konserwatywna!), lecz w swym rozważaniu założyłem idealistyczny model demokracji, w której ludzie potrafią wykryć kłamstwo i podejmują zwykle świadome decyzje.. Nie napisałem także o tym, że w demokracji większość decyduje o portfelach innych ludzi, zaś w kapitalizmie każdy decyduje za siebie..

19 sierpnia 2008

katolicyzm vs. libertarianizm?

Ostatnio spotkałem się z opinią, bo nawet jak na tezę argumentacja była nijaka, że katolik nie może być libertarianinem. Zapewne coś w tym jest... tak! Primo nieznajomość podstawowych założeń libertarianizmu (lub katolicyzmu). Secundo awersja do logicznego wnioskowania.
Cóż, aby nie przedłużać ustosunkuje się do kilku zarzutów..

Aborcja

Oczywiście dla katolicka jest ona równie niemoralna, co morderstwo na dorosłym i w pełni rozwiniętym człowieku. Natomiast 'źli' libertarianie 'dopuszczają' aborcje, gdyż ... i tutaj brak uzasadnienia w tezie.. ja odpowiem, gdyż definicja człowieka jest dla nich inna niż dla katolików, którzy wszystko mają na tacy od Boga (pod warunkiem, że uwierzą!). Ale gdzie owa sprzeczność? Przecież ja jako katolik mogę wyznawać, że człowiek jest od poczęcia, zaś jako libertarianin będą stał w obronie prawa do samoposiadania (coś takiego jak prawo do życia) płodu, który niestety sam obronić się nie potrafi.
Ale dlaczego libertarianizm miałby się zajmować sprawami, którymi jak dotąd zajmowała się filozofia, etyka.. ? Dlaczego katolicyzm nie mógłbym by być wypełnieniem libertarianizmu? Żadnych 'za' ani 'przeciw' nie widzę..

dalej

Innym wyśmienitym przykładem na niezrozumienie idei może być teza mówiąca, że libertarianizm dopuszcza istnienie 'dogmatu wolności religijnej' .. może na dzisiaj już skończę tą plejadę żałosności, bo oczy mi się same zamykają, a jutro trzeba rano wstać i zapracować na swój byt, by opłacić ten nieszczęsny internet i prąd.. ach, nie ma nic za darmo.. :/

PS: Spróbuję skrytykować coś z drugiej strony barykady, na liberalis.pl coś by się znalazło, ale pod warunkiem chęci, których mam jak na lekarstwo.