11 października 2008

Przy wieczorze...

Wróciłem nareszcie z wykładów, które rozpoczęły się o 9 rano (minus godzina na dojazd), po napełnieniu żołądka usiadłem przed komputerem i uruchomiłem niezwłocznie lisa, a tu? Na stronie konserwatyzm.pl, kolega Adam Danek opublikował jakiś tekst o Dmowskim i realnie istniejących bytach. Przy okazji doczepił się do tego nieszczęsnego liberalizmu, jako że jest zajadłym wrogiem rewolucji etc. etc. . O co tym razem poszło? O materializm oczywiście. Materializm w kontekście nowej (wtedy) koncepcji uprawiania polityki wg Dmowskiego, który przecie był liberałem i dążenie do osiągnięcia jakiegoś celu politycznego uważał za zwykły targ. Wszelkie środki, które tylko prowadzą co celu (czyli osiągnięcia wyżej nieokreślonego interesu narodowego) są pożyteczne przez co dobre. Cóż za obrzydliwość i relatywizm. Taka postawa zakrawa wręcz na swoisty, uwaga, libertynizm!

Aczkolwiek nie w tym jest pies pogrzebany, bo ideologia nacjonalizm to jedno, konserwatywny konserwatyzm Danka to drugie, a jakby to ująć delikatnie, moje podejrzenie o niewiedzę autora felietonu, to trzecia, i dosyć fundamentalna kwestia. Bowiem ile razy nie spojrzeć na krytykę liberalizmu, nie tylko u kol. Adama, lecz choćby u niejakiego Jasińskiego bądź nawet takiego Majewskiego (z wyżej wymienionego portalu), to nigdzie nie widać żadnych przypisów, odnośników do źródeł, z których korzystali krytycy.. ktoś mógłby całkiem słusznie powiedzieć: bo przecież to jest luźna forma literacka, a nie naukowa. Ale w takim razie dlaczego nie ma żadnych cytatów? Czy fakt, że forma jest jedynie felietonistyczna czy eseistyczna nie obliguje nas do zamieszczania choćby części argumentów, tez, które staramy się obalić? Dlaczego za każdym razem, gdy czytam jaki to liberalizm jest z piekła rodem, to mam nieodparte wrażenie, iż oponent wcale, ale to wcale nie zapoznał się z tą doktryną? Najwyraźniej z niewystarczającej ilości czasu musiał sięgnąć po jakąś książkę napisaną przez kogoś zupełnie niekompetentnego.
Ja zdaję sobie sprawę, że moje odczucia w tej kwestii mogą być i na pewno są trochę subiektywne, przesycone własnym libertariańskim światopoglądem, ale obiektywnie - wystarczy wziąć do ręki jakiegoś liberalnego pisarza, filozofa, by dojść do tego samego spostrzeżenia. Pikanterii całości dodaje fakt, iż ci sami autorzy powołują się na realnie i obiektywnie istniejącą rzeczywistość. I tutaj, wracając do początku, czy nie lepiej miast wymyślać przeciwników i ich poglądy, po czym je fragmentarycznie zwalczać, jest odnieść się do tych REALNIE ISTNIEJĄCYCH poglądów realnie istniejącego przeciwnika? Mniej czasu zmarnowanego, a więcej można się dowiedzieć..

Podwójnie jest mi przykro zwracać uwagę takim polemistom od siedmiu boleści, gdyż albowiem oni sami powołują się na piękną tradycję filozoficzną Arystotelesa, Platona czy Św. Tomasza, choć żaden z tych filozofów, a zwłaszcza ten ostatni, którego dzieła składają się prawie w całości z żywej polemiki z innymi poglądami, nigdy nie poważyliby się na celowe zignorowanie lub wymyślenie tez przez nich obalanych.

Brak komentarzy: