12 października 2008

Manifest do Młodych.

Świat zwariował na punkcie rzekomego kryzysu na rynku finansowym. Panika ogarnęła giełdy. Notowania spółek lecą na pysk, po prostu jest źle. Choć nie jestem ekspertem w tej dziedzinie i posiłkuję się jedynie ekspertyzami oraz analizami innych ekonomistów, których teorie staram się jak najbardziej zrozumieć i przemyśleć samodzielnie, to jednak, mimo tych zabiegów, trudno jest mi uniknąć pewnej dozy zuchwalstwa: "A nie mówiłem?"(Ściślej - nie mówili Austriacy?)
No mówili, mówili.. już kilkadziesiąt lat przed Keynesem czy Friedmanem, których błędne teorie doprowadziły właśnie do aktualnej sytuacji (choć kryzysem nazwać tego nie można). To za dużo powiedziane, gdyż kryzys dopiero może nadejść. Teraz jesteśmy świadkami pewnych pęknięć w systemie bankowości centralnej. Ktoś w końcu powiedział: sprawdzam! i transakcje, papierki, które od początku były oparte na powietrzu, musiały pęknąć jak bańki mydlane. Ale do czego zmierzam? Otóż dobrze, jest źle, system proponowany przez monetarystów się nie sprawdził. Jeśli ktoś nie wierzył w dedukcyjnie wyprowadzone dowody Szkoły Austriackiej, to nareszcie ma empiryczne! Ależ cóż z tego w skoro rzesze ekonomistów i studiujących ów kierunek wciąż wierzą w postkeynesistowsko-monetarystyczny miszmasz, nazwany jakimś cudem, ekonomią? Już nawet nie chodzi o zwykłych, przeciętnych zjadaczy chleba takich jak ja, których wszelkie zawirowania i odgórne interwencje dotykają najbardziej. Oni wiedzą swoje, nie potrzebują czytać wielkich ksiąg, by zrozumieć jak działa gospodarka. Ta wiedza jest im zbędna.. Najgorszy jest fakt, że ci, od których wymaga się aby coś wiedzieli, potrafili na czas analizować i dawać recepty, czyli tzw. 'intelektualiści' są na takim samym poziomie jak ich profesorowie. Uważają, że ekonomia to cyferki, wykresy.. czysta matematyka. Winę za obecną sytuację zwalają na wolny rynek, którego przecież nie ma. Gdy dochodzi co do czego, to wypowiadają się właśnie w takim duchu mamiąc i oszukując (umyślnie bądź nie) przez to resztę społeczeństwa. Na usta samo ciśną się słowa pewnego reakcjonistycznego filozofa, Mikołaja Gomeza Davilli, że Idee, które nie prowadzą do katastrofy nigdy nie są popularne. Oczywiście nie znaczy to, iż na świecie nie ma ludzi rozsądnych i znających główną przyczynę kryzysu oraz lekarstwo nań. Oni są, publikują, wypowiadają się gazetach. Ale w świecie masowej dezinformacji, gdzie ludzie są atakowani masą, często sprzecznych ze sobą, informacji. W świecie zdominowanym przez fałszywych proroków ekonomii okupujących najważniejsze instytucje (uniwersytety, urzędy, gazety etc.), ów głos wolności jest niesłyszalny. Dlatego min. proponuję, a nawet uważam za powinność każdego przyjaciela wolności, by wziął sprawę w swoje własne dłonie (zaś w dłonie podręcznik Rothbarda, Misesa lub Hazlitta) i rozpoczął popularyzacje PRAWDY wśród społeczeństwa. Za pośrednictwem internetu, w domu, w pracy, na studiach, w sklepie.. wszędzie gdzie nadarzy się do tego okazja i sposobność. Jak powiedział śp. Ludwig von Mises: Idee i tylko idee mogą rozjaśnić mrok. Te idee muszą dotrzeć do odbiorców w taki sposób, by mogły ich przekonywać. Musimy przekonać ludzi, że idee te są dobre, a nie złe.


1 komentarz:

blaise pisze...

I nie żywisz najmniejszego podejrzenia wobec samego tylko pojęcia PRAWDY (nie tylko Prawdy ani nawet prawdy, ale wręcz PRAWDY)?
Musisz mieć bardzo ograniczony zakres lektur