20 sierpnia 2012

Ezechiel, Daniken, Michera.


Ezechiel, Däniken i Michera.

„Patrzyłem, a oto wiatr gwałtowny nadszedł od północy, wielki obłok i ogień płonący , a z jego środka [promieniowało coś] jakby połysk stopu złota ze srebrem, .(..) ”[1]



Tak zaczyna się księga proroka Ezechiela (1, 4-28). Jest to jeden z paru najbardziej kontrowersyjnych fragmentów nie tylko Starego Testamentu, ale Biblii jako takiej. Sam w sobie stanowi swoistą „biblię”. Biblię dla zwolenników hipotezy (chociaż może bezpieczniej będzie posługiwać się terminem „stanowisko”) pozaziemskich interwencji w powstanie i rozwój ludzkiej cywilizacji, a mówiąc jeszcze bardziej szczegółowo: interwencji bliżej nieokreślonej (ze względu na brak danych) cywilizacji pozaziemskiego pochodzenia w powstanie i rozwój cywilizacji zbudowanej przez rodzaj ludzki na planecie Ziemia.



Była to dosyć długa dygresja, lecz teraz przejdę do rzeczy, bo na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, iż plotę bzdury (cóż ma ST do kosmitów? Ktoś zapyta). Otóż wedle jednego ze znamienitszych „badaczy” zjawiska pozaziemskich gości jest Eryk von Däniken, który to właśnie uważa, a wręcz jest przekonany, iż tekst Ezechiela - zwłaszcza wskazany wyżej fragment – stanowi explicite relację z kontaktu z „obcymi”, którzy poruszali się w statku kosmicznym.



(5) Pośrodku było coś, co było podobne do czterech istot żyjących. Oto ich wygląd: miały one postać człowieka. (6) Każda z nich miała po cztery twarze i po cztery skrzydła. (7) Nogi ich były proste, stopy ich zaś były podobne do stóp cielca; lśniły jak brąz czysto wygładzony. (8) Miały one pod skrzydłami ręce ludzkie po swych czterech bokach. Oblicza "i skrzydła" owych czterech istot - (9) skrzydła ich mianowicie przylegały wzajemnie do siebie - nie odwracały się, gdy one szły; każda szła prosto przed siebie. (10) Oblicza ich miały taki wygląd: każda z czterech istot miała z prawej strony oblicze człowieka i oblicze lwa, z lewej zaś strony każda z czterech miała oblicze wołu i oblicze orła, (11) "oblicza ich" i skrzydła ich były rozwinięte ku górze; dwa przylegały wzajemnie do siebie, a dwa okrywały ich tułowie. (12) Każda posuwała się prosto przed siebie; szły tam, dokąd duch je prowadził; idąc nie odwracały się. (13) W środku pomiędzy tymi istotami żyjącymi pojawiły się jakby żarzące się w ogniu węgle, podobne do pochodni, poruszające się między owymi istotami żyjącymi. Ogień rzucał jasny blask i z ognia wychodziły błyskawice. (14) Istoty żyjące biegały tam i z powrotem jak gdyby błyskawice. (15) Przypatrzyłem się tym istotom żyjącym, a oto przy każdej z tych czterech istot żyjących znajdowało się na ziemi jedno koło. (16) Wygląd tych kół "i ich wykonanie" odznaczały się połyskiem tarsziszu, a wszystkie cztery miały ten sam wygląd i wydawało się, jakby były wykonane tak, że jedno koło było w drugim. (17) Mogły chodzić w czterech kierunkach; gdy zaś szły, nie odwracały się idąc. (18) Obręcz ich była ogromna; przypatrywałem się im i oto: obręcz u tych wszystkich czterech była pełna oczu wokoło. (19) A gdy te istoty żyjące się posuwały, także koła posuwały się razem z nimi, gdy zaś istoty podnosiły się z ziemi, podnosiły się również koła. (20) Dokądkolwiek poruszał je duch, tam szły także koła; równocześnie podnosiły się z nimi, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. (21) Gdy się poruszały [te istoty], ruszały się i koła, a gdy przestawały, również i koła się zatrzymywały: gdy one podnosiły się z ziemi, koła podnosiły się również, ponieważ duch życia znajdował się w kołach. (22) Nad głowami tych istot żyjących było coś jakby sklepienie niebieskie, jakby kryształ lśniący, rozpostarty ponad ich głowami, ku górze. (23) Pod sklepieniem skrzydła ich były wzniesione, jedno obok drugiego; każde miało ich po dwa, którymi pokrywały swoje tułowie. (24) Gdy szły, słyszałem poszum ich skrzydeł jak szum wielu wód, jak głos Wszechmogącego, odgłos ogłuszający jak zgiełk obozu żołnierskiego; natomiast gdy stały, skrzydła miały opuszczone. (25) Nad sklepieniem które było nad ich głowami, rozlegał się głos; gdy stały, skrzydła miały opuszczone". (26) Ponad sklepieniem, które było nad ich głowami, było coś, o miało wygląd szafiru, a miało kształt tronu, a na nim jakby zarys postaci człowieka. (27) Następnie widziałem coś jakby połysk stopu złota ze srebrem, "który wyglądał jak ogień wokół niego". Ku górze od tego, co wyglądało jak biodra, i w dół od tego, co wyglądało jak biodra, widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. (28) Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz i usłyszałem głos Mówiącego.[2]



Zdaniem Dänikena w powyższym fragmencie księgi starotestamentowego proroka zostaje przedstawione ze szczegółami lądowanie dziwnego pojazdu, który określa mianem . Podobnie jak wytrawny współczesny reporter opisuje wszystko, co widzi: skrzydła, koła, obręcze, oczy, coś płomiennego i hałas, wytwarzany przez ów zadziwiający pojazd w chwili odrywania się od ziemi.
Opis Ezechiela i mi – umiarkowanemu zwolennikowi paleoastronautyki – przysparzał nie lada problemu. Cóż innego mógł opisywać izraelski prorok jak nie to, o czym pisze Däniken? Z takimi szczegółami, które nadały się – zdaniem niemieckiego hotelarza – do rekonstrukcji we współczesnych warunkach i przy współczesnej wiedzy (chociaż w to szczerze wątpiłem i wątpię – trzeba by mieć sporą wyobraźnię, aby na podstawie tych personalistycznych opisów móc zbudować coś, co ma stanowić zdatny do latania pojazd. Druga sprawa jest taka, że u Ezechiela brak jakichkolwiek konkretnych danych technicznych, tj. długość, waga, rodzaj materiału, etc.).



Pogląd Dänikena zostaje również poddany rzetelnej krytyce polskiego antropologa kultury dra Wojciecha Michera, który w swojej książce pod znamiennym tytułem „AntyDäniken” podejmuje polemikę ze szwajcarskim hotelarzem i jubilerem. Co do kwestii Ezechiela Michera wytyka Dänikenowi przede wszystkim rażąco ubogi warsztat metodologiczny. Däniken - twierdząc, że datowanie powstania tej księgi na VI w. przed Ch. jest błędne, gdyż jak twierdził przy innych okazjach interwencje pozaziemskie m u s i a ł y mieć miejsce znacznie wcześniej (tj. parę tysięcy przed Ch.), a dodatkowo księga Ezechiela jest sama w sobie dziełem literacko niejednorodnym – sam potyka się o własną ignorancję, ponieważ – jak zauważa Michera – właściwie cała Biblia jest zbiorem tekstów niejednorodnych i powstałych w dużej rozpiętości czasu. Rzecz w tym jednak, że są to fragmenty od niego [Ezechiela – K. Sz.] m ł o d s z e, dodane przez uczniów proroka.[3]



Lecz pytanie o istotę i treść księgi Ezechiela jest także pytaniem bardziej fundamentalnym, o którym – zdaniem Michery[4] - Däniken zdaje się w ogóle zapominać, co stanowi piętę achillesową całej jego doktryny. Kwestia metafizyczna, czyli mówiąc jednym słowem, to czym jest religia dla człowieka.



O genezę religii pytano wielokrotnie, poczynając od czasów starożytnych. Różne też formułowane odpowiedzi. Jedno mówiły o , inne traktowały religię jako . Daniken próbuje te dwa podejścia skrzyżować. Pyta: jaka była bezpośrednia przyczyna powstania najstarszych religii? I odpowiada: porażająca wyobraźnię wizyta kosmitów. Cała dalsza historia wierzeń i obrzędów religijnych to psychologiczna reakcja na ten szok .
[5]

Autor „AntyDänikena” zauważa, iż takie traktowanie religii przypomina podejście do języka lub w ogóle ludzkiej kultury (rozumianej najszerzej: jako to wszystko, co nie jest w nas tylko fizjologią(..) , i. e. całą twórczość materialną, intelektualną i duchową. Lecz w ten sposób zakłada się, że bez języka, religii, kultury, człowiek byłby nadal człowiekiem. Z innej zaś strony patrząc, można zapytać, czy człowiek istniał, nim pojawiły się, choćby w zalążku, język, kultura, religia. Czy język i religia były li tylko narzędziami, w żadnym zaś razie czynnikami kształtującymi człowieka w jego rozwoju? Czy pytania o te zjawiska nie są pytaniami o samego człowieka?[6]





Dalej w swojej książce Michera wyjaśnia, iż ponadto Däniken nie dostrzega tego, że religia nie jest jakimś perpetuum mobile, samo-wprawiającą się w ruch maszyną. Wręcz w ogóle nie przejawia jakiegokolwiek zainteresowania religią poza tym tylko, iż stwierdza, że: (...) religia to .[7] Nie wchodząc w zawiłości i subtelności religioznawstwa należy koniecznie stwierdzić poważne braki w doktrynie Danikena, który w zasadzie każdy aspekt życia ludzkiego chce sprowadzić do jego wymiaru technicznego .[8]



Atoli wróćmy do Ezechiela. Zastanówmy się przez chwilę k i m był Ezechiel. Jak podaje Biblia: Ezechiel (hebr. Jechezqel - lub ) należy do grupy proroków . Pochodził on z rodu kapłańskiego i sam pełnił urząd kapłański (...)[9]. Był on przede wszystkim prorokiem! i jak zauważa słusznie Michera jego wizje prorocze (..) były udziałem tylko proroków .[10] Profetyzm nie miał jakiegokolwiek sensu, gdyby nie nosił znamion indywidualności i intymności. To, co zostało przedstawione lub to, co zdawało się Ezechielowi było tylko i wyłącznie jego, a nie publiczne. Już sam ten fakt powinien budzić zastrzeżenia Dänikena, który założył, że Ezechiel był „bezstronnym” i obiektywnym świadkiem jakiegoś zjawiska sprzed 2000 lat. Otóż było zupełnie inaczej. Wizja „chwały Pana” była jego wizją, to znaczy czymś subiektywnym i przepełnionym jego własną podmiotowością. Zresztą - jak pisze Michera - gdyby tak niezwykłe wydarzenie miało charakter przestrzenno-fizyczny, (szczególnie, że okolica wcale nie była odludna), musiałoby znaleźć odbicie w źródłach od Ezechiela niezależnych .[11] Lecz nawet założywszy, iż Ezechiel ujrzał „coś” rzeczywistego, cóż to mogło by być? Przeprowadźmy małą analizę tekstu proroka wraz z Micherą.



Dlaczego w pojeździe były akurat cztery <żywe istoty>? I dlaczego każda miała po cztery twarze? Czy cecha ta ma uzasadnienie techniczno-astronautyczne? Symbolicznie jest bowiem dość oczywista: to znak zwracania się we wszystkie cztery strony świata .[12] Słowa o czteroistności twarzy cherubinów („istot żywych”) znaczą bowiem, iż w tradycji Izraela Pan jest pełnym władcą wszystkich czterech stron świata, wszystkich kierunków przestrzeni, tak fizycznej jak i sakralnej.



Następną kwestią jest wygląd poszczególnych twarzy czterech istot. Przypomnijmy, że podobne były do człowieka, lwa, wołu i orła (...) Czy takie właśnie zestawienie postaci jest przypadkowe, czy też zawiera pewien dający się zrozumieć sens?
[13]



Na to pytanie autor „AntyDänikena” odpowiada, na przekór wersji paleoastronatycznej, że jak tak, ponieważ owe cztery postacie – poza występowaniem także na łamach Apokalipsy św. Jana – mają swój głębszy metafizyczny sens. I tak lew jest symbolem władzy, mocy, wzniosłości, nieujarzmionej siły ,[14] a także ognia i słońca (będącego centrum nieba). Następny jest orzeł, który stanowi to, czym na jest lew tylko w przestworzach, i. e. królewską siłę, drapieżność, nieustępliwość oraz zdolność odradzania się niczym legendarny feniks (choć niekoniecznie z ognia), a ponadto orzeł stanowi znak łączności z niebem i symbol wszystkowidzącego (Boskiego) wzroku. Jeśli chodzi o woła czy też byka, to stanowi on znak siły, rozrodczości, dostojeństwa, ale także ofiarności (jako, że byki stanowił ówcześnie zwierzęta ofiarne).



Aczkolwiek Michera nie poprzestaje tylko na przeanalizowaniu tych symboli jednostkowo (zabrakło zresztą interpretacji „człowieka”). Otóż symbol ten nabiera sensu w momencie zestawienia go z pozostałymi trzema. Jak pisze Michera:



<Żywe istoty>, cheruby, jako strażnicy rajscy, przywołują ideę początku i prowadzą nas ponownie tam, gdzie powstawał świat, gdzie ustanawiano porządek przestrzeni i czasu. Miarą tego porządku są – jak wiadomo – ciała niebieskie: Słońce, Księżyc, planety. Krążą one po pasie 12 znaków zodiaku i kierują następstwem dni, miesięcy i pór roku. Otóż starożytna astrologia dzieliła krąg zodiakalny nie tylko na 12 miesięcy, ale i na 4 części, co odpowiadało oczywiści 4 porom roku. Każdej z nich przewodził jeden znak.
-Patronem zimy jest według astrologii Wodnik, specjalista od żywiołu, z którego wyłonić ma się świat;
-Patronem wiosny jest płodny, dający życie Byk;
-Patronem lata – oczywiście gorący Lew;
-Patronem jesieni – zapowiadający śmierć Skorpion .
[15]

Skorpion!?


Mamy więc Byka, Lwa; Wodnik odpowiada oczywiście cherubowi o twarzy człowieka. Ale co ze Skorpionem? Czy nie wyłamuje się on z tego porządku? Otóż zauważmy, że wśród dwunastu gwiazdozbiorów zodiaku ten jeden za patrona otrzymał stworzenie jednoznacznie nieprzyjemne. (...) W żadnym też wypadku Skorpion nie mógł posłużyć jako boski atrybut. Dlatego w starożytności zdarzało się, że zastępowany był przez Orła, którego konstelacja znajduje się w tej samej części nieba.


A zatem Byk, Lew, Wodnik i Orzeł – stworzenia związane z lądem, wodą i powietrzem, dzikie i udomowione, a przede wszystkim – cztery filary zodiaku, patroni czterech stron świata i czterech pór roku, czyli ilustrujące ideę Bożego panowania nad całym światem.[16]


To, co jawi się poza zwierzęcością owych cherubinów jest w zasadzie ich hybrydalność. Cherubiny, czyli anioły mówiąc ogólniej, są zwykle przedstawiane jako byty raczej humanoidalne niż zwierzęce. Zwierzęcy wygląd Ezechielowych aniołów – rozpatrywany per se poza kontekstem - mógłbym świadczyć raczej o ich demoniczności niż boskości. Jeśli o to chodzi, Däniken jest skłonny twierdzić, iż „istoty żyjące” były właśnie biologicznymi hybrydami powstałymi z eksperymentów „obcych” .[17] Michera odpiera ów zarzut argumentem natury kulturoznawczej, twierdzi on bowiem, iż hybrydy są kulturowym symbolem upadku i degeneracji człowieka względem jego ideałów[18] . Jak cóż robiły upadli i grzeszni w Boskiej chwale?
Michera wyjaśnia:


Nie ma w tej wizji [Iz. 11, 6-9 – K. Sz.] mowy o hybrydach, ale może nas zainteresować cel zestawienia razem różnych zwierząt. Spotykamy więc zwierzęta, które od wieków (od czasu pierwotnego raju, gdzie panowały stosunki pokojowe i „wegetariańskie”) są sobie wrogie – na przykład lwa i wołu; ich przyjaźń będzie znakiem, że nastały czasy mesjańskie, że Boży ład ostatecznie zapanował nad światem, czyli – mówiąc inaczej – boska siła stwórcza ostatecznie zwyciężyła grzech (nie dziwi więc wzmianka o świętej górze Bożej!).


Nie ulega wątpliwości, że symbolika, jaką posługiwał się Izajasz, była doskonale rozumiana przez jego rodaków. Przypuszczam więc też, że według podobnej mogło być przez nich interpretowane również to swoiste wcielenie cherubów. Czy zgodne zestawienie stworzeń, które w tym świecie, upadłym po grzechu Adama, są sobie wrogie, nie jest znakiem, zapowiedzią, możliwością powrotu do stanu rajskiego i ponowienia kreacji? [vide: Jezus Chrystus – K. Sz.] Stan ten jest konsekwencją bliskości Boga i w jego otoczeniu panuje ciągle i niezmiennie. By zapanował na upadłej ziemi, należało tak postępować, by Bóg znów zechciał zamieszkać pośród swego ludu. Taka była też wymowa wizji Ezechiela, dla nas nieco skryta i wymagająca wysiłku interpretacyjnego, dla Żydów prawdopodobnie oczywiste .[19]


Ostatnią kwestią podejmowaną przez autora „AntyDäniken” jest tzw. „chwała Pańska”, czy też „chwała Boska”. Według paleoastronautycznej interpretacji był to po prostu rodzaj międzyplanetarnego pojazdu. Będąc w oczywistej opozycji do tego osądu Michera najpierw wykazuje przyczynę, czemu Bóg miałby być przedstawiany w kategoriach ruchu, mobilności:

Gdy dom Pański [Izrael – K. Sz.] przestał istnieć, Bóg zamieszkał w : świątynia stała się jego pojazdem .[20]
Wizja „wozu”, pojazdu była próbą zbliżenia Boga do aktualnej, ziemskiej sytuacji swojego ludu, który po podbiciu przez wrogich agresorów utracił na pewien czas swoją
ojczyznę.

Lecz dalej idąc:

Pojazd, o którym czytamy, jest, tak jak i świątynia, religijnym obrazem świata, . Wyraźnie zaznaczono jego czterokierunkowość, mamy też górujący nad nim wizerunek sklepienia niebieskiego: .[21]
Kryształ, który stanowił symbol połączenia ze sobą tego, co materialne i przezroczyste; widzialne (ziemskie) i niewidzialne (niebiańskie).

Nad sklepieniem niebieskim przebywa Bóg, siedzący na szafirowym tronie.[22]
Szafir i szafirowy tron są oznaką najwyższego dostojeństwa (jakże inaczej traktować Boga Stwórcę Wszechrzeczy). Michera zaznacza także, że ów szafirowy tron występuje również w wizjach innych proroków (tj. Daniel i Izajasz) [23]. Co więcej ów Boski tron, poza kryształową fakturą, nosi zawsze znamiona ognistych płomieni, poruszając się na jakiś płonących kołach .[24]


Skąd mogły się wziąć owe „technicystyczne” inspiracje proroków? Co o tym mówi Michera?

Przede wszystkim więc należy wziąć pod uwagę powszechnie na starożytnym Bliskim Wschodzie używane wozy bojowe, czyli rydwany, znane również Żydom. Załogę rydwanu stanowiło dwóch, czasem trzech ludzi: woźnica, strzelec, ewentualnie tarczownik. W rydwanie królewskim władca mógł być pasażerem, mógł też być strzelcem. Ponadto wóz o szprychowych kołach to szeroko na świecie rozpowszechniony symbol solarny. Ponieważ Jahwe jest zarazem Bogiem wojny i Bogiem niebiańskim, nie może dziwić fakt posługiwania się przez niego tym właśnie sprzętem .[25]


Znajomość techniki budowania wzniosłych i zdobionych przepychem pojazdów ilustruje także przykład brązownika o imieniu Hiram z Tyru, który na zamówienie króla Salomona wykonuje wspaniałe i skomplikowane – jak na owe czasy – sprzęty i artefakty. Däniken być może niepotrzebnie zbagatelizował wiedzę starożytnych.

Jak twierdzi Michera:

Podobieństwo tych sprzętów do tajemniczego obiektu z opisu Ezechiela jest bardzo duże. Wydaje się wręcz, że prorok, szukając konkretnego, materialnego wzorca dla swojego wyobrażenia, sięgnął po znany mu, a zarazem najbliższy świątynnego sanktuarium obiekt o charakterze pojazdu.


Ale owe brązowe wózki Hirama kształtem przypominają również ołtarz z Mojżeszowego przybytku:


"I zbudujesz ołtarz – powiedział Pan do Mojżesza – z drzewa akacjowego, mający pięć łokci długości i pięć łokcie szerokości. Ołtarz będzie więc kwadratowy, a wysoki na trzy łokcie. I uczynisz rogi w czterech narożnikach ołtarza, a będą wystawały z niego wzwyż, i pokryjesz go brązem. I zrobisz popielnice do zsypywania zatłuszczonego popiołu (... ) Z brązu też wykonasz kratę do ołtarza w formie siatki, a nad tą siatką na czterech rogach zrobisz cztery pierścienie (...) I zrobisz drążki do ołtarza (...) i będą one po obu bokach ołtarza w czasie przenoszenia go"(Wj. 27, 1-8).


Jeśli pojazd z wizji Ezechiela miał być utożsamiany także z ołtarzem ("przenośnym"!), to rzeczą naturalną są tam palące się węgle i żar.[26]


Jeśli zaś chodzi o koła, to Michera daje w zasadzie bardzo proste i logiczne rozwiązanie. W czasach Ezechiela, jak i długo po nim aż do wynalezienia samolotu, nie można sobie była wyobrazić pojazdu, który nie posiadałby kół. Stąd właśnie w opisie proroka


Generalnie Michera na tym poprzestaje analizę wizji Ezechiela i choć sam podkreśla konieczność dalszych badań, które ujawniły by pozostałe zawisłości i głębię owego tekstu, to mi osobiście wystarcza i to, co nam daje. Jego argumenty są wystarczające – moim zdaniem – aby zbić hipotezy i przypuszczenia Dänikena, który w zasadzie już w przedbiegach zdaje się zapominać i bagatelizować czynnik mistyczny i duchowy w życiu człowieka. Chce on wszystko tłumaczyć za pomocą matematyczno-technologicznych wzorów i schematów, logiczno-racjonalnych siatek myślowych. Życie jednak umyka temu schematowi. Religia jest czymś więcej niż „szokiem” post-technologicznym. Transcendencja człowieka ma także charakter mistyczny, religijny, duchowy, tajemniczy i a-racjonalny.









Przypisy:
[1] Księga Ezechiela, 1, 4, w: Pismo Święte Nowego i Starego Testamentu, Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań-Warszawa, 1983.
[2] Ibidem..
[3] Wojciech Michera, AntyDäniken, wyd. Latawiec, Warszawa, 1993, s. 124.
[4] Ibidem..
[5] Ibidem, s. 23
[6] Ibidem..
[7] Ibidem, s. 24
[8] Aby poznać wszystkie argumenty przeciwko „technicyzmowi” Dänikena najlepiej sięgnąć samemu po książkę Michery.
[9] Ibidem, s. 985.
[10]Ibidem, s. 124.
[11]Ibidem...
[12]Ibidem, s. 137. Dalej pisze: Zwracać się może we wszystkie strony ten, kto znajduje się w środku. Zarys czworokąta ma więc wyobrażony kształt Państwa Środka, kwadratowe są też plany miast (na przykład ), a także znajdujące się w ich środku rynki. Czterostronność jest też wreszcie cechą różnego rodzaju wież, słupów sakralnych lub ołtarzy, pełniących symboliczną i obrzędową funkcje osi świata, .
[13] Ibidem, s. 138
[14] Ibidem, s. 139
[15] Ibidem, s. 140-141
[16] Ibidem, s. 141.
[17] Michera oczywiście nie zgadza się z takim podejściem krytykując je dogłębnie i rzetelnie ze swojego antropologicznego stanowiska. Jednakże popełnia on – jak mi się wydaje – drobną niesprawiedliwość względem szwajcarskiego badacza oskarżając go (nie raz) o ignorancję, lecz tym razem z zakresu nauk przyrodniczych. Twierdzi on bowiem, powołując się na przykład pegaza, iż Trudno bez zażenowania czytać, nawet jeśli nie jest się biologiem, jakoby mitologiczny Pegaz był powstałą w wyniku eksperymentów genetycznych hybrydą konia i ptaka; zapomniał mistrz Erich, że warunkiem latania (...) jest nie tylko posiadanie skrzydeł, ale i cała wewnętrzna budowa ciała. (...) [AntyDaniken, s. 142] – cóż, nie jestem specjalistą w tej dziedzinie, lecz nie przypominam sobie, aby Daniken mówił, iż każda hybryda była hybrydą u d a n ą, i. e. nawet najbardziej zaawansowanym cywilizacjom zdarzają się błędy i nieudane eksperymenty (a nawet nie wiedząc, jaki był poziom domniemanej cywilizacji pozaziemskiej, która stworzyła te mutanty, nie możemy nic ta ten temat więcej powiedzieć niż to, że ich wiedza przekraczała ludzką wiedzę przynajmniej w takim stopniu, w jakim ludzka wiedza z XXI w. przekracza wiedzę ludzi z czasów Aleksandra Wlk.). Poza tym nie wiemy, co „oni” mogli chcieć osiągnąć za pomocą krzyżówek skrajnie dwóch różnych gatunków zwierząt, takich jak koń i ptak. O ile książka Michery jest bardzo dobrze napisana pod kątem merytorycznym, o tyle mógł on sobie darować wiele takich niemerytorycznych przytyków względem Danikena, któremu sam, już we wstępie, wypomina „ideologizację” zagadnienia.
[18] Ibidem, s. 144.
[19] Ibidem, s. 146-147.
[20] Ibidem, s. 147.
[21] Ibidem, s. 147
[22] Ibidem..
[23] Ibidem..
[24] Ibidem, s. 148
[25] Ibidem, s. 148-149
[26] Ibidem..