16 grudnia 2010

Contesto

Do liberałów, konserwatystów, minarchistów oraz innych etatystów[1]

Przyklejenie siebie do establishmentu. No i po co? Żeby stworzyć kolejną świnie przy korycie, bo chyba nie łudzisz się, że cokolwiek możesz zrobić dla idei? Załóżmy nawet, że uda Wam się przeforsować jakiś zapis, tj. obcięcie wydatków na biurokracje. Nie trzeba wróżbity, by domyślić się, iż taka zmiana zaraz spotka się z silną reakcją biurokratów. Ale ich można będzie - w imię wyższych ideałów i Chrystusa Pana - rozjechać czołgami. No to pozostaje problem kadencyjności. Kadencja mija, a następcy przywracają to, coście z takim trudem wprowadzili. I ten sam schemat można zastosować do innych działań w ramach systemu parlamentarnego. Przewrót paramilitarny? Noo.. super, Chrystus byłby z was dumny! Zawsze chciał przeto takiego wyznania wiary czynem, a że ofiary w ludziach? E tam, a że całkowicie zatracenie pierwotnego sensu? E tam.. Bóg rozpozna swoich, żeby się chciało powiedzieć.

Jestem katolikiem, nie wiem czy konserwą, jeśli już, to nie zakutą konserwą. I nie powiem, bym popierał pomysły [i]wyprawa na podbój Somalii[/i]. To też trochę chybiony pomysł, choć zawiera w sobie ziarnko słuszności. Otóż zamiast liczyć na cuda polityki, trzeba wprowadzać libertarianizm, społeczne panowanie Chrystusa or just wolność - własnym życiem; żyjąc tak, aby dawać przykład. Czy to jest skuteczne? Na pewno nie na krótką metę. Ale wg mnie najbardziej realne i zgodne z aksjomatami.



[1]Mianem etatystów zaliczam ogół osób o poglądach, które zakładają bądź afirmują [i]istnienie[/i] bądź działanie państwa rozumianego jako taka instytucja, która swą pozycje względem innych osób, wymusza siłą i przemocą. Por. M.N. Rothbard, H.Hoppe czy A.J. Nock.

Brak komentarzy: